Kwiecień, 2011
Dystans całkowity: | 922.63 km (w terenie 531.13 km; 57.57%) |
Czas w ruchu: | 42:11 |
Średnia prędkość: | 21.87 km/h |
Maksymalna prędkość: | 64.00 km/h |
Suma podjazdów: | 7855 m |
Maks. tętno maksymalne: | 178 (92 %) |
Maks. tętno średnie: | 158 (81 %) |
Suma kalorii: | 24197 kcal |
Liczba aktywności: | 12 |
Średnio na aktywność: | 76.89 km i 3h 30m |
Więcej statystyk |
MTB Powerade Marathon Złoty Stok
-
DST
78.40km
-
Teren
70.00km
-
Czas
05:03
-
VAVG
15.52km/h
-
VMAX
64.00km/h
-
Temperatura
15.0°C
-
HRmax
178( 92%)
-
HRavg
158( 81%)
-
Kalorie 3700kcal
-
Podjazdy
2720m
-
Sprzęt Giant XTC 0 DE 2010
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyścig super.
Trasa miodzio, rewelacyjna, zjazdy dość trudne, trzeba było uważać. Singielki przecudowne. Miałem dobry dzień, być może jednorazowo ;)
Ruszyłem bardzo ostrożnie, mając JPbike'a, Drogbasa, Klosia i Rodmana przed sobą. Startowałem z III sektora, nawet nieźle jak na tragiczny czas w Dolsku :). Po chwili już miałem obok siebie Rodmana, który jechał bardzo spokojnie na fajnym fullu Speca. Później na pierwszym podjeździe dogoniłem Klosia, ale nie chciałem go wyprzedzać, ponieważ cały czas w głowie mówiłem sobie, aby się nie spalić. W końcu powolutku zacząłem go wyprzedzać, jednak po kilku minutach doszedł mnie i delikatnie wyciął, lecz wciąż miałem go w zasięgu wzroku. Później zaczął się krótki zjazd i już go nie widziałem. Po kilku kilometrach doszedłem Drogbasa, który powiedział mi, że jedzie bez zapasowej dętki, ponieważ złapał laka przed startem, pech. Jedziemy tak razem i nagle pojawia się zjazd, lecz zaczyna się robić ciasno z powodu kolesia, który wleciał w krzaki i leżał nieprzytomny. Byłem trochę w szoku i zachciało mi się częściej dotykać klamek na zjazdach ;/.
Dalej po tym wypadku trzymałem się za Drogbasem jakiś czas, ale na następnym większym zjeździe wyprzedziłem go. Niestety ten zjazd kończył się ostrym 90-stopniowym zakrętem w lewo, bez ostrzeżenia wykrzyknikami. W ostatniej chwili zacząłem hamować i wyhamowałem. Chciałem już skręcać w lewo gdy nagle słyszę: "mlodzik, uważaj!!!". Bez chwili zastanowienia, a raczej instynktownie nie skręciłem w lewo a Drogbas przeleciał obok mnie i o mały włos zabrałby mnie ze sobą wylatując z trasy i wpadając na drzewa. Wyglądało to dość niebezpiecznie, ale Jarek ładnie wypiął się przed samym upadkiem i delikatnie położył rower na ziemi, aby go nie porysować/zepsuć ;). Okrwawiony i ze złamaną ręką wsiadł z powrotem na rower i zasuwał dalej... nie, nie oczywiście nic mu się nie stało (the art of fallen :D). Dalej nic ciekawego się nie działo. Zatrzymywałem się na każdym bufecie, jadłem dwa banany i uzupełniałem bidony. Wciąż piłem. Co 4 minuty sięgałem po napój. To pozwoliło mi zachować siły i o dziwo dopiero po 60 km. zaczęły mnie boleć plecy. Zwykle działo się to już po godzinie jazdy. Na 3 bufecie dogoniłem JPbike'a, który wydarł bardzo mocno na początku i moim zdaniem przez to trochę gorzej mu poszło. Ja w tym miejscu miałem bardzo dużo siły. Praktycznie bardzo ładnie rozłożyłem je na cały wyścig (w końcu!).
Zaliczyłem kilka prowadzeń, dokładnie 3, w takich miejscach, w których nawet gdybym był wypoczęty chyba bym nie wjechał na moich oponach. Uślizgi odbierały mi nie tylko możliwość podjazdu, ale także dużo siły.
Ostatni zjazd był piękny. Kilka kilometrów, na których doszedłem jeszcze 4 gigowców. Ostatnie 2 kilometry szedłem łeb w łeb z zawodnikiem z 95 pozycji open, tasowaliśmy się praktycznie do samego końca, ale ten wyścig wygrałem ja :). W końcu dojechał 3 s. za mną. Uwielbiam taki finisz. Pogratulowaliśmy sobie na mecie :).
Mój czas to 5:03:35
Open GIGA 94 na 189, którzy ukończyli
M2 GIGA 40 na 68, którzy ukończyli
Jestem bardzo zadowolony ze swojej średniej i ogólnej kondycji. Tym bardziej, że z całego EMED Racing Teamu dojechałem pierwszy w GIGA :)
Teraz Karpacz :)
Poranny lajcik :)
-
DST
21.00km
-
Teren
19.00km
-
Czas
00:56
-
VAVG
22.50km/h
-
VMAX
35.00km/h
-
Temperatura
11.0°C
-
HRmax
149( 77%)
-
HRavg
121( 62%)
-
Kalorie 495kcal
-
Podjazdy
100m
-
Sprzęt Giant XTC 0 DE 2010
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wstałem wcześnie i pojeździłem sobie w lesie, ostatnia przejażdżka, ponieważ dzisiaj czyszczę rower i do ZS już nie jeżdżę.
W tlenie
-
DST
65.00km
-
Teren
40.00km
-
Czas
02:50
-
VAVG
22.94km/h
-
VMAX
41.00km/h
-
Temperatura
22.0°C
-
HRmax
151( 78%)
-
HRavg
123( 63%)
-
Kalorie 1533kcal
-
Podjazdy
326m
-
Sprzęt Giant XTC 0 DE 2010
-
Aktywność Jazda na rowerze
Delikatne spalanie tłuszczu po świątecznych plackach, babkach i innych słodyczach :)
Regeneracyjnie
-
DST
47.13km
-
Teren
47.13km
-
Czas
02:10
-
VAVG
21.75km/h
-
VMAX
42.00km/h
-
Temperatura
19.0°C
-
HRmax
159( 82%)
-
HRavg
126( 65%)
-
Kalorie 1180kcal
-
Podjazdy
304m
-
Sprzęt Giant XTC 0 DE 2010
-
Aktywność Jazda na rowerze
Musiałem spalić świąteczne olbrzymie śniadanie oraz deser :D.
Strzeliłem sobie fajne kółko:
Tuczno - Kołatka - Kołata - Jerzykowo - Biskupice - Promno - Kociałkowa Górka - Zbierkowo - Kociałkowa Górka - Promno - Letnisko - Nadrożno - Kołata - Stęszewko - Tuczno
Tętno dzisiaj cinko cinko :D Nie chciało wskakiwać wyżej niż 120-130, trochę przemęczony po wczorajszym ;)
Trening przed Złotym Stokiem
-
DST
95.00km
-
Teren
70.00km
-
Czas
04:35
-
VAVG
20.73km/h
-
VMAX
64.00km/h
-
Temperatura
22.0°C
-
HRmax
170( 88%)
-
HRavg
136( 70%)
-
Kalorie 3024kcal
-
Podjazdy
1410m
-
Sprzęt Giant XTC 0 DE 2010
-
Aktywność Jazda na rowerze
Spotkanie o 11:00 na Cytadeli - Ja , Maks, Michał i Zbychu :). Zaczęliśmy podjazdy przy amfiteatrze. Podjechałem kilka razy i czuję się naprawdę ok. Forma jest dużo lepsza niż zeszłego roku.
Co ciekawe kondycja Maksa jest zajebista, ma niezłą wytrzymałość i spoko daje radę na podjazdach. Byłem lekko zaskoczony, że dawał wszystkie podjazdy tak samo jak Ja i Michał. Jest duża nadzieja na dobry czas w Złotym Stoku dla niego.
Raczej zostawi Zbycha w tyle, ale wiadomo, że to dopiero początek sezonu i w końcu Zbyszek obudzi się z zimowego snu ;).
Powjeżdżaliśmy również na górę gdzieś koło Swarzędza przy Cybinie - udało mi się zjechać z góry z maksymalną 64 km/h :D, a następnie udaliśmy się na Dziewiczą Górę, gdzie zrobiliśmy 4, albo 5 pełnych pętli, ale gdzieś zgubiłem się chyba w liczeniu :).
Ogólnie pokonałem 1400 m w pionie, a jak na Wielkopolskie warunki to dużo :)
Pogadaliśmy godzinkę przy wierzy na Dziewiczej i rozjechaliśmy się do domu.
Jestem usatysfakcjonowany treningiem, bo był naprawdę efektywny.
Na zmęczenie ;)
-
DST
104.00km
-
Teren
40.00km
-
Czas
04:20
-
VAVG
24.00km/h
-
VMAX
52.00km/h
-
Temperatura
22.0°C
-
HRmax
159( 82%)
-
HRavg
129( 66%)
-
Kalorie 2500kcal
-
Podjazdy
350m
-
Sprzęt Giant XTC 0 DE 2010
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jazda częściowo Bikemaratonem Poznań: Kociałkowa Górka - Góra - Jankowo - Uzarzewo - Gruszczyn - Poznań Antoninek - Poznań Malta - Grunwaldzka (cyklotur) - Dziewicza Gora - Tuczno - Pobiedziska
W cykloturze kupiłem sobie torbę pod-siodłową wpinaną na system ICS. Oto ona
Rewelacja, trochę wydawało się niepewne, ale kilka razy zjechałem ostro z nierówności i nic się nie stało, jest bardzo stabilne i ładnie wygląda.
Miałem dosyć wożenia kluczyków, dokumentów, dętki i narzędzie w kieszeniach lub w torbach na pasku.
Na Dziewiczą...
-
DST
98.00km
-
Teren
40.00km
-
Czas
04:08
-
VAVG
23.71km/h
-
VMAX
57.16km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
HRmax
165( 85%)
-
HRavg
133( 68%)
-
Kalorie 2586kcal
-
Podjazdy
710m
-
Sprzęt Giant XTC 0 DE 2010
-
Aktywność Jazda na rowerze
Taki tam wypad, bo ładna pogoda. Wjechałem 6x na Dziewiczą górę. Tzn wjeżdżałem od parkingu i zjeżdżałem kilerem :). Naprawdę fajnie :). Trzeba ćwiczyć przed Złotym Stokiem.
MTB Dolsk Marathon
-
DST
83.60km
-
Teren
70.00km
-
Czas
03:21
-
VAVG
24.96km/h
-
Sprzęt Giant XTC 0 DE 2010
-
Aktywność Jazda na rowerze
Do Dolska przyjechałem Bloom'em. O godzinie 9:30 Ja, Klosiu, JPbike i Jarekdrogbas zrobiliśmy sobie małą rozgrzewkę kilku kilometrową. Przed wyścigiem czułem się świetnie i chciałem jechać ten maraton bardzo szybko :). Start o 10:00, ruszyłem bardzo mocno i przez kilka pierwszych kilometrów trzymałem się mocno na przodzie. Miałem ochotę się tak trzymać za wszelką cenę i to właśnie był mój błąd. Po ok. 20 km zgubiłem dość szybki pociąg i zacząłem się męczyć samotnie. Przejechałem tak z 2-3 km i nagle pojawił się Jacek i Mariusz z jakimś gościem. Klosiu klepnął mnie w plecy, a ja się ucieszyłem i pomyślałem: "super, teraz będziemy zapierdalać, uratowali mi tyłek" :D Jechaliśmy tak dość długo, starałem się robić zmiany, ale czułem, że dla mnie oni jeżdżą za szybko :D. Zwariowani, zasuwali jak cholera. W pewnym momencie zgubiliśmy Jacka, który jednak szybko dogonił nas w innym peletonie. Gdy nas doszedł ja czułem się już dość zmęczony i wciąż w prawą łydkę chciał mnie złapać skurcz :). Gdy tylko skończył się asfalt na ok. 40 kilometrze i gdy wjechaliśmy na polną drogę, stanąłem na pedałach i stało się, łydka mi tak zdrętwiała, że miałem ochotę umrzeć :D. Na szczęście korzystając z doświadczenia, które zdobyłem podczas pływania, szybko naciągnąłem łydkę i skurcz przeszedł, choć mały ból czuje do teraz :).
Następne kilometry to już był katastrofa, jechałem jakieś 15-20 km/h i nie mogłem szybciej. W pewnym momencie zacząłem jechać z MINI i MEGA, gdy nagle patrze a obok mnie dziewczynka na rowerku ze zwykłymi pedałami i "nóżką" jedzie sobie rekreacyjnie, a ja nie mogę jej wyprzedzić. Nogi miałem tak zakwaszone, że nic nie mogłem zrobić. Ten horror trwał ponad godzinę, dopiero pod koniec odzyskałem trochę sił w nogach. Gdy kończyło się pierwsze okrążenie to w akcie desperacji, kilka kilometrów przed metą dla MINI chwyciłem się koła gościa, który jechał aż 24 km/h (właśnie z mini) :D, to wtedy było dla mnie szybko ;). Ogólnie byłem zbyt pazerny, chciałem pojechać tak jak Klosiu i Jacek a to niestety jest ponad moje możliwości, mają naprawdę niezłą kondycję. Wykończyli mnie strasznie ;). Gdybym jechał 3 peletony później to na pewno mój czas byłby znacznie, znacznie lepszy, ponieważ nie zakwasiłbym nóg.
Po wyścigu zjedliśmy coś, posiedzieliśmy na trawie i nic nie wygraliśmy w losowaniach Tomboli.
Open GIGA: 101/122
M2 - 28/32
Ogólnie jak zwykle było świetnie, teraz Złoty Stok :)
Przejażdzka dobra jakościowo :) przed Dolskiem.
-
DST
37.00km
-
Czas
01:18
-
VAVG
28.46km/h
-
VMAX
47.35km/h
-
Temperatura
10.0°C
-
HRmax
174( 90%)
-
HRavg
151( 78%)
-
Kalorie 915kcal
-
Podjazdy
236m
-
Sprzęt Giant XTC 0 DE 2010
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ostatni wyjazd przed Dolskiem. Nie mogę się doczekać. Trochę szybciej, tak dla treningu :)
P.S. Mam jedno wolne miejsce w aucie, kto z Poznania chciałby się zabrać?
MTB Powerade Marathon Murowana Goslina
-
DST
106.00km
-
Teren
100.00km
-
Czas
04:30
-
VAVG
23.56km/h
-
VMAX
46.00km/h
-
Temperatura
14.0°C
-
HRmax
176( 91%)
-
HRavg
157( 81%)
-
Kalorie 3416kcal
-
Podjazdy
750m
-
Sprzęt Giant XTC 0 DE 2010
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dopiero teraz, wcześniej nie znalazłem czasu :D
Więc tak, do Murowanej wjechałem z kuzajem chwilę po 9. Szybko poszliśmy do biura zawodów, ponieważ kuzyn nie miał opłaconego startu. Czekaliśmy tam dość długo, bo ok. 40 minut. Później szybko do auta po kask i jakieś gadżety no i do sektora.
Na starcie widziałem tylko Maksa, nikogo więcej tam nie było. Później widziałem na zdjęciu, że Rodman i JPbike byli na przodzie jednego z sektorów. Zbychu i Marek, których również spotkałem przed startem jechali MEGA.
Gdy stanęliśmy w sektorze z kuzynem miałem już HR 120 :D, gdzie zwykle mam 85-90 ;)
Ogarniało mnie miłe uczucie radości i delikatnego zdenerwowania. To jest właśnie to co lubię najbardziej przed samym startem.
Ostatnie 2 minuty i start. Jadąc na ten maraton przypomniałem sobie co było w zeszłym roku zaraz za asfaltem i obiecałem sobie, że "piaskownice" ominę lasem. Oczywiście jak już wszyscy zbliżali się do niej ja zapomniałem, żeby odbić w lewo i pojechałem z lewej. Po chwili poczułem bardzo dużo piachu, próbowałem walczyć, ale niestety koło mi ugrzęzło i musiałem zejść z roweru. Gdy chciałem przebiec na drugą stronę, inni rowerzyści bardzo pomyślnie mi to utrudniali. W końcu udało się, dostałem się do lasu i mocne kręcenie. Jechało mi się w miarę dobrze, mimo, że jak zwykle miałem najgorsze myśli z jęzorem do ziemi typu "po kiego chuja ja jeżdżę w tych maratonach?" ;). Na szczęście po 10 km te myśli mijają i zaczyna się jechać naprawdę dobrze. Na początku przemierzałem lasy całkowicie sam, ponieważ dużo osób po prostu wyprzedzałem. O jakimkolwiek pociągu mogłem zapomnieć. Ci najlepsi poszli do przodu a ci gorsi byli za mną, a że przeciętnych było mało musiałem czekać na cud. W końcu po ok. 20 km doszedłem jakąś grupkę, która dusiła bardzo ładnie. Jechaliśmy tak razem do ok. 50 km. Wkurzało mnie tylko to, że mało kto zmieniał i przez całe 30 km ja prowadziłem jakieś 20 a drugi koleś resztę :(. Peleton był 5 osobowy. Pozostała trójka czekała na szczęście. Na ok. 60 km zaczęły mnie napier... plecy. Już wiedziałem, że zbliża się mój koniec. To jest moja "pięta achillesowa". Mimo tego bólu starałem się jechać twardo. Niestety to dziewiczej jechałem sam, nie złapałem żadnego pociągu. Jeden koleś mi uciekł, ponieważ czułem, że już nie mam siły, żeby utrzymać się na jego kole.
Przed Dziewiczą Górą zatrzymałem się na bufecie, uzupełniłem płyny i zjadłem banana, aby mieć siłę. Pierwsza górka (podjazd) okazała się dla mnie prawie finałową. W połowie wjeżdżania na nią myślałem, że albo nie ukończę maratonu, albo pojadę go ponad 5 godzin. Wszystko przez to, że brakowało bardzo mało, by chwycił mnie skurcz uda. Zszedłem na moment z roweru aby rozciągnąć mięsień, lecz gdy wsiadłem skurcz chciał mnie zaatakować ponownie ;). Na szczęście korzystając z doświadczenia zdobytego w górach, podciągnąłem sobie spodenki odkrywając uda i wszystko zaczęło być jak najbardziej w porządku. Całą dziewiczą przejechałem nie prowadząc nigdzie roweru. Co prawda zrobiłem to 2x spokojniej, ponieważ nie chciałem ryzykować nie ukończenia wyścigu.
Za Dziewiczą było już spoko, jechałem powoli, ale równo. Brakowało mi już sił i ze średniej, którą do ok. 70 km trzymałem na poziomie 26,7, zrobiło się 24 :(. Wiatr też mnie wykańczał.
Na metę wjechałem dokładnie po 4h i 30 minutach od startu, co jest dla mnie wynikiem bardzo satysfakcjonującym, biorąc pod uwagę to, że po I-sze jest początek sezonu, po II-gie wiał niezły wiatr i jak dla mnie warunki były trochę gorsze niż w lipcu 2010, a po III-cie trening zacząłem zaledwie miesiąc przed maratonem.
Ten wyścig traktowałem raczej jako przepalenie i rozgrzewkę przed sezonem. Tak jak pewnie większość bikerów ;).
Porównując wynik z zeszłego sezony, poprawiłem go o 10 minut. Pomijając skurcze to wjazd na Dziewiczą Górę nie zrobił na mnie żadnego większego wrażenia. Te górki to śmiech i bardzo szybko minęły.
Teraz Dolsk, zobaczymy. Tego maratonu nie znam :).
Po Maratonie spotkałem samą śmietankę rowerowych twardzieli:
JPbike
Klosiu
Rodman
KeenJow
Maks
Marc
Zbychu
jacgol
Klosiu i Rodman - ładnie poszliście ;)
____________________________________
Open GIGA - 114/169 którzy ukończyli
M2 GIGA - 35/54 którzy ukończyli